#no.18
Mery: -Wiesz, Ty jesteś nienooormalna..
S: -Przecież Cię słucham. Mam w końcu podzielną uwagę, Ty wiesz..
Mery.: -Wiem, ale ta nienormalność jest fajna. Masz kręćka wiesz?
S: -Na pkcie samochodów?
Meery: - Tak, ale chyba nie tylko?
S: [spojrzenie .. chichot].
Potem ciągle, i ciągle 'jeden lajtmotive'. Chichot, jej chichot spod Muzycznej. Długi, wibrujący, zagłuszający muzykę, a raczej sprawiający, że się nie jest w stanie zwracać na nią uwagi.. Jej falujące, brązowe włosy - w centrum uwagi. Nawet nie wiem kiedy oni wreszcie nadchodzą... Trzech Pawłów i X.
S: - Hipnozaaa? To jest blisko, 15 - 20 minut i będziemy..
Krasińskiego zaczyna mi się dłużyć, do świateł. Wyjątkowo długo poszukuję w torebce czarnych rogatych. Stukot obcasów odbija się echem od ścian, nadaje rytm moim nerwowym poszukiwaniom. Po chwili częstuje Mery. Mija nas fioletowo-czerwono-biała cebra. Zmiana świateł, zielone, pomarańczowe ... i białe, czarne, białe czarneee.. Przebiegamy na czerwonym po pasach.
P: - Mmmmm. Black Devile. Dasz mi jednego za 5. malboro, mentoli?
Odpowiedziałam mu tylko uśmiechem. Jasne, że mogę dać. Nawet nie zdąrzyłabym mu odpowiedzieć. P. jest zachwycony odgłosem karetki, która zapyla jednokierunkową na sygnale.
P: - Taki fetysz. Dong jak na płytach w latach 80-tych.
Pamiętam tylko stukot obcasów po Jagiellońskiej. I jego ciepły uścisk. Miękki. Zdziwienie w oczach, gdy wyciągnęłam dłoń na pożegnanie. Krótka myśl jak błyskawica przebiegła mi przez jaźń. Maj, kasztany i ten uścisk. Kiedyś miałam taki sen.
Kravitz w głośnikach. W tle pojedyńcze ziouuummm za oknami..
S: -Przecież Cię słucham. Mam w końcu podzielną uwagę, Ty wiesz..
Mery.: -Wiem, ale ta nienormalność jest fajna. Masz kręćka wiesz?
S: -Na pkcie samochodów?
Meery: - Tak, ale chyba nie tylko?
S: [spojrzenie .. chichot].
Potem ciągle, i ciągle 'jeden lajtmotive'. Chichot, jej chichot spod Muzycznej. Długi, wibrujący, zagłuszający muzykę, a raczej sprawiający, że się nie jest w stanie zwracać na nią uwagi.. Jej falujące, brązowe włosy - w centrum uwagi. Nawet nie wiem kiedy oni wreszcie nadchodzą... Trzech Pawłów i X.
S: - Hipnozaaa? To jest blisko, 15 - 20 minut i będziemy..
Krasińskiego zaczyna mi się dłużyć, do świateł. Wyjątkowo długo poszukuję w torebce czarnych rogatych. Stukot obcasów odbija się echem od ścian, nadaje rytm moim nerwowym poszukiwaniom. Po chwili częstuje Mery. Mija nas fioletowo-czerwono-biała cebra. Zmiana świateł, zielone, pomarańczowe ... i białe, czarne, białe czarneee.. Przebiegamy na czerwonym po pasach.
P: - Mmmmm. Black Devile. Dasz mi jednego za 5. malboro, mentoli?
Odpowiedziałam mu tylko uśmiechem. Jasne, że mogę dać. Nawet nie zdąrzyłabym mu odpowiedzieć. P. jest zachwycony odgłosem karetki, która zapyla jednokierunkową na sygnale.
P: - Taki fetysz. Dong jak na płytach w latach 80-tych.
Pamiętam tylko stukot obcasów po Jagiellońskiej. I jego ciepły uścisk. Miękki. Zdziwienie w oczach, gdy wyciągnęłam dłoń na pożegnanie. Krótka myśl jak błyskawica przebiegła mi przez jaźń. Maj, kasztany i ten uścisk. Kiedyś miałam taki sen.
Kravitz w głośnikach. W tle pojedyńcze ziouuummm za oknami..
Komentarze (0):
Prześlij komentarz
Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]
<< Strona główna