#no.16
Dotyka mnie to tak nieistotnie. Chwilę boli, potem ból ustępuje miejsca pokorze. Czas, gdy nie robi się niczego źle, a mimo to, za szczerość przychodzi płacić cięższą monetą niż zwykle.
Słowa ślizgają się po mojej jaźni, jak ten grafit w drewienku zwanym ołówkiem, który właśnie kreśli opływowe kształty jednej z owiewek.
Na kartonie trwa walka - białego i ciemnego. Kontrast. Istota życia. Czacha zespaja się z lampą, lusterkami, szybą i manetką.. Takie odrębne, zupełnie z innego świata, a jednak tworzą jedność.
Lubię swoje myśli w tej chwili. Szkicowanie może nie tyle uczy cierpliwości, co pokazuje szkicującego po drugiej stronie lustra. Furiatka skupiona nad paroma bryłami. Z niebytu wyłonić coś zapomnianego... Dotknąć tych paru form i ożywić je. Tak jak, gdy Bóg Michelangela dotknął Adama.
Jeśli istnieje magia to czuję ją w takich chwilach.
Komentarze (0):
Prześlij komentarz
Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]
<< Strona główna